sobota, 25 października 2008

I jak mam żyć?!


Nie potrafię tak po prostu żyć, nie zastanawiając się nad tym życiem. Popełniłam tak dużo błędów i skrzywdziłam tylu ludzi. Tak dobrze kłamałam... Tylu ludzi mnie chwali... Za co?? Nikt tak naprawdę mnie nie zna. Gdyby znali całą prawdę o moim życiu, wiedzieli jak postępowałam, do czego byłam zdolna, jak często byłam taka samolubna i... głupia. Czasem sama siebie nie poznaję. Powinnam rozliczyć się nareszcie z przeszłością. Tylko nie wiem, czy dam radę. Czasem tak źle mi z moim życiem, z tym, kim jestem, a raczej, kim nauczyłam się być. Tak trudno mi z przeszłością, której nie da się wymazać...
Nie wierz swoim oczom - szepnął wiatr. Jeśli kochasz, sercem patrz.

środa, 22 października 2008

Może spienione,
Może niespokojne,
Wśród wzburzonych fal łódź,
A na niej on,
Samotny,
Opuszczony,
Nagle w oddali widzi światło,
Powoli wyłania się z niego ręka.
Łapie za nią,
Oślepiający błysk wszystko rozmywa.

KONIEC.

Na łodzi nie ma już nikogo,
Tylko samotne zdjęcie.

Pod bosymi stopami biały śnieg,

We włosach wschodni wiatr,

W oczach błysk tysięcy dusz,

A w skrzydłach moc, moc nieograniczona.
Spotkałam ukochanego....
Podbiegłam do niego....
Zawiesiłam mu się na szyi....
Odepchnął mnie....
Ze łzami spytałam czego?...
Odpowiedział że nie jest ....
Dla mnie...
Odwrócił się i poszedł....
Ja poszłam za nim....
Podbiegłam...
Odepchnął mnie mocno...
Upadłam na ziemię...
Popatrzył drwiąca...
I bez słowa przeprosin odszedł...
Patrzyłam za nim....
Nawet się nie obejrzał....
Nie powiedział żegnaj.....
Nic nie powiedział....
A ja głupia...
Wierzyłam w każde jego słowo...
W końcu załamałam się...
I doszłam do wniosku....
że miłość to klątwa...
Z której nie da się uwolnic.
Nie mam szcZeśCIA !
Spotkałam miłość...
stanęła i popatrzyła na mnie...
Skrzywiła się...
Pokręciła przecząco głową...
Pokazała mi język...
Powiedziała że nie jest dla mnie...
Splunęła...
I tak po prostu sobie poszła...
Mówiąc że już nigdy....
Do mnie nie wróci...
A ja ze łzami w oczach...
Starałam się ją dogonić...
Lecz ona mi zagroziła...
Stanęłam jak wryta...
I patrzyłam jak odchodzi.

Jak strzala goraca przebija moje serce
Jak jek zdziwienia nieprzytomnie boli
Jak bladosc trupia , przerazeniem straszy
Jak cialo ktore w glab przepasci spada ZDRADA !
O jakze dotknac cie teraz bym chciala
pocalunkami obsypac twe cialo
i czuc jak zadza mnie cala zniewala
bo moje serce tesknota wezbralo
zes nie przy boku mym lezysz uspiony moj ukochany, moj wymarzony...
Nad brzegiem rzeki Dziewczyna stała
usta nadymając banki mydlane puszczała.
Marzyła o szczęsciu i o miłosci, o swiecie bez wojen o wiecznej radosci…
jak miło jest widziec nadzieję w jej twarzy ,
jak cudnie jest wiedziec ze jeszcze marzy,
jej smukłe dłonie niczym nie skalane,
jej piękne oczy w swiecie rozkochane